Siadam i się rozpływam. Daję się nieść. Unoszę się i czuję, że gromadzących się łez w chwilach zachwytu jest coraz mniej, bo nie są to już momenty odczuwania ulgi i bliższe są każdej innej chwili. Błogość i pustka towarzyszą mi kiedy otwieram oczy i kiedy kładę się spać. Pustka to najlepsze określenie. Teraz to rozumiem. I rozumiem też, że w przypadku nieprzerobionych tematów ta pustka może przerażać. Widzę też to, że dotarcie do tej pustki wiedzie przez ciemność, a w każdym zakamarku tej ciemności czai się strach. Ciężko podjąć decyzję o oddaniu się tej ciemności, jeśli jedyne co racjonalny umysł nam mówi to, że wchodząc tam dopadnie nas śmierć, albo szaleństwo. I poniekąd jest to prawda. Oddając się całkowicie danej chwili umiera się w każdym momencie. Oddając się spontanicznym reakcjom ciała w wyniku doświadczanych emocji, jesteśmy uznawani za szaleńców. Dla mnie w tym jednak jest ogromne piękno i cud istnienia. Wyrażenie woli życia, zupełnie jak u dzieci. Rozumiem jednak paraliżujący strach przed eksploracją tej przestrzeni.
W tej ciemności traci się kontrolę. Jest trochę jak czyściec. Trzeba jednak uczyć się być dla siebie dobrym, troszczyć się o siebie i pozwalać bliskim troszczyć się o nas. Tylko w taki sposób można przez nią przebrnąć. Tylko tak można siebie wyzwolić. Bardzo wartościowe jest to, żeby mieć blisko osobę, która jest już po drugiej stronie. Po stronie wolności. W przeciwnym razie łatwo będzie o uzależnienie się od drugiej osoby, utkniecie w ciemności i mylenie przejawów troski ze światłem, w kierunku którego powinniśmy zmierzać. One jednak będą tylko iluzją. Prawdziwie kochająca osoba nie będzie próbowała uwalniać Cię od Twoich cierpień. Ona będzie blisko ciebie w każdym stadium twojego cierpienia. Będzie gotowa trzymać Cię za rękę i ani na chwilę nie straci wiary w Twoją siłę w dotarcie do drugiej strony. Bo na tym właśnie polega prawdziwe wsparcie. Na tym właśnie polega miłość. Miłość nie jest wtedy, kiedy wchodząc w ciemność, błagamy na kolanach o partnera, czy partnerkę, którzy wskażą nam drogę, albo nas poprowadzą. Nasza droga, nasz kierunek są w nas. Osoba, która chce wejść w rolę wybawiciela, księcia na białym koniu, to osoba z niskim poczuciem własnej wartości, która czuje się lepiej w obliczu Twoich słabości i bardziej lub mniej świadomie będzie je w Tobie pielęgnowała. W ten sposób nie wyjdziesz z ciemności. Tylko zrozumienie, że masz zasoby żeby sobie poradzić i wzięcie odpowiedzialności za to co Cię spotyka może Ci pomóc. Uwierz i zrób pierwszy krok, a poznasz czym jest prawdziwe szczęście.
Zdjęcie to jeden z wielu moich autoportretów. Serdecznie zapraszam na stronę patreon.com/lovero, gdzie możesz zostać moim Patronem i mieć dostęp do wielu moich zdjęć bez cenzury. Polecam!