Nie daję Ci instrukcji i nie oceniam Twoich wyborów. Tylko Ty ponosisz odpowiedzialność za swoje działania, ale też za ich brak. Niech będą zawsze w zgodzie z Twoim sumieniem. Lojalnie uprzedzam, że nie jest to łatwy tekst, a sam proces tworzenia tego tekstu do najłatwiejszych nie należał.
Czy to moja odpowiedzialność?
Czy moja rola jest zmienianie świata?
Czy reagujesz, kiedy będąc wegetarianinem ktoś w Twoim towarzystwie je mięso?
Czy reagujesz, kiedy widzisz, że matka w sposób uderzający w poczucie własnej wartości zwróci się do swojego syna?
Czy zareagowałbyś, gdyby to był Twój syn?
Czy reagujesz, kiedy widzisz, że ktoś nadużywa alkoholu? A gdyby to był Twój brat?
Czy rusza Cię to, że ktoś Ci bliski zaczął nadużywać środków psychoaktywnych?
Czy zareagujesz, kiedy w Twojej klatce żona będzie biła męża? Zadzwonisz po policję, rzucisz krzywym spojrzeniem mijając nazajutrz na klatce (bierna przemoc), czy może dusząc w sobie emocje, z uśmiechem powiesz „Dzień dobry!”?
Jak reagujesz, słysząc wyzwiska kierowane w stronę homoseksualistów?
Podnieśmy poprzeczkę: osób chorych psychicznie?
Jeszcze wyżej: pedofili?
Czy podejmiesz działanie, kiedy kobieta za ścianą będzie ofiarą przemocy psychicznej stosowanej przez męża?
A może Twoja granica leży w miejscu, w którym kobieta uderza w twarz swoje kilkuletnie dziecko za to, że wyrzuciło po raz dwudziesty zabawkę z wózka i w jej przekonaniu robi jej na złość?
Czy obronisz chłopaka przed agresywnym psem?
Czy może bardziej popchnie Cię do działania chłopak kopiący psa?
A gdybyś to Ty został napadnięty przez agresywnego złodzieja, liczyłbyś na pomoc ludzi, którzy byliby w okolicy?
Zastanawiałeś się kiedyś gdzie leży Twoja granica?
Zadaję te pytania trochę po to, żebyś uświadomił sobie, że wcale nie jest trudno o to, żebyś stał się świadkiem przemocy. Pozwól, że zadam Ci jeszcze kilka pytań.
Czy większe prawo do bezpieczeństwa ma dla Ciebie Twój bratanek niż dziecko kobiety, która kradnie? Czy większe prawo do szacunku ma profesor uczelni, czy pani, która ją sprząta? Czy bardziej, żeby nie usłyszeć wyzwisk pod swoim adresem zasługuje ta zawsze ponura pani z warzywniaka, która jest polką, czy pogodna kobieta, która jest uchodźczynią?
Wiesz co jest wspaniałe? Że każdy z nich zasługuje na szacunek. Każdy bez wyjątku. Niestety jest też tak, że my zwyczajnie jako ludzie w pierwszym odruchu zastanawiamy się w jaki sposób ktoś może nam się w przyszłości do czegoś przydać i w ten sposób decydujemy czy warto nawiązać z kimś relację, czy też nie. Nie wszyscy i nie zawsze, ale warto mieć to na uwadze.
Odpowiedzialność się rozmywa wprost proporcjonalnie do ilości świadków zdarzenia. I to jest fakt. Ile razy powiedziałeś sobie „To nie moja sprawa” albo do kogoś „Nie wtrącaj się”?
Każdy z nas ma też inny temperament. Na pewno nie można wymagać od słabej kobiety, ze stanie w obronie mężczyzny bitego przez kobietę. Nie zapominajmy jednak, że zareagować można też w inny sposób: na przykład dzwoniąc na policję będąc świadkiem jakiegoś zdarzenia, albo bardziej pośrednio: wspierając fundacje, które angażują w pomoc osobom, które znalazły się w trudnej sytuacji.
Ile razy byłeś świadkiem przemocy? Ile razy podjąłeś działanie?
Podkreślę: nie oceniam Cię. Sama wiele razy wyrzucałam sobie, że nie zareagowałam, albo zareagowałam, ale nie tak jak bym chciała. Kiedy na przykład w ubiegłym roku stałam, patrząc jak trójka mężczyzn wyciąga rannego kierowcę przez okno jego palącego się samochodu i nie wyobrażałam sobie zetknięcia się z jego krwią. Czy pomogłabym mu, gdybym była w tym miejscu sama? Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Jedyne co byłam w stanie zrobić, to zadzwonić pod 112 i to też uczyniłam.
Czy to jest moja sprawa?
A wiesz, że czasem to jest nawet Twój obowiązek?
Za. gov.pl:
Jeżeli zauważysz osobę znajdującą się w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego lub jesteś świadkiem zdarzenia powodującego taki stan, w miarę posiadanych możliwości i umiejętności masz obowiązek niezwłocznego i skutecznego powiadomienia o tym zdarzeniu, dzwoniąc pod numery 999 lub 112.
Polecam też zrobienie albo odwiedzenie kursu pierwszej pomocy, bo to pomaga w sytuacji, w której konieczne jest udzielenie komuś pomocy.
Jest jeszcze inna strona. Czasem może być tak, że ktoś będzie potrzebował pomocy psychologicznej. Tu sytuacja wygląda nieco inaczej, bo żeby przyjąć od kogoś pewne argumenty, trzeba być na nie otwartym. Tutaj ma też znaczenie sposób komunikacji. Palacz doskonale zna skutki palenia, ale czy to powoduje, że uznaje własne zdrowie za wyższe wartością od przyjemności dostarczania tytoniu do organizmu? Nawet osobom chorym, u których występuje zagrożenie życia, nierzadko jest ciężko zastosować się do zaleceń lekarza. Ale o nałogach to może innym razem.
Mam taką zasadę, że nie dzielę się z ludźmi swoimi spostrzeżeniami, jeśli te osoby mnie nie szanują, albo kiedy wiem, że nie będą w stanie ich przyjąć. Z pewnej perspektywy to wygodne, prawda? A co jeśli jedna osoba na sto zrozumiałaby, że warto się szczepić po tym, jak Ty przedstawiłbyś swój argument? Czy warto poświęcać swoją energię na podjęcie 99 nieudanych prób i narazić się na obrażenie i zdeprecjonowanie Twojej godności/poczucia własnej wartości przez ludzi, dla których jestestwa stanowisz zagrożenie posiadaniem odmiennego stanowiska? Czy masz być Edisonem w przekonywaniu ludzi do podejmowania działań na rzecz ogółu albo w walce o swoje dobro?
Znam historię człowieka, który pomaga osobom po odbyciu kary więzienia, przebrnąć przez trud powrotu do społeczeństwa. Domyślisz się, ilu osobom udaje mu się pomóc? Jednej na sto. Czy ten człowiek jest naiwny, czy może jest herosem walczącym o to jedno szczęśliwe życie? OK, nie każdy rodzi się z taką potrzebą niesienia innym pomocy. Nie każdy urodził się Matką Teresą, żeby znosić trudy bycia pielęgniarką, albo pielęgniarzem, albo dylać na wolontariat. Pamiętajmy jednak, że to ci ludzie właśnie powodują, że świat staje się nieco lżejszym do życia miejscem.
Czasem Twoje racjonalne argumenty mogą wstrząsnąć światem innej osoby. W takiej sytuacji są dwie opcje: albo staniesz się ofiarą złości tej osoby i zrobi wszystko, co będzie konieczne, żeby w swoich oczach pozbawić Cię znaczenia (kto brał udział w dyskusjach na Facebooku, wie o czym piszę), albo przeżyje wstrząs, przyjmie emocje złości, strachu i frustracji, uroni kilka łez i wjedzie na białym koniu na wyższy level godności. Może być też tak, że nie wybierze żadnej z tych opcji i zamknie się w sobie. To jest schemat, który pojawia się czasem podczas jakiegoś ekstremalnie silnego doświadczenia. Podczas terapii też konfrontujesz się z tym, że Twój terapeuta konsekwentnie pokazuje Ci rzeczywisty obraz świata, ściągając ze spokojem cegły Twojego muru zniekształceń, który oddzielał Cię od świata, patrząc Ci przy tym w oczy. Skurwiel jeden.
Kiedy widzisz u kogoś problem, nie powinieneś brać za tę osobę odpowiedzialności. Jej życie jest jej decyzją. Chce popełniać błędy, ma do tego prawo. Granice taka osoba przekracza, w chwili gdy naraża kogoś (albo siebie) na narażenie zdrowia, albo życia. Mam nadzieję, że już wiesz jakie masz zadanie gdy będziesz świadkiem takiego zdarzenia. Z innych ważnych kwestii: podczas angażowania się w pomoc osobie bliskiej, jest duże ryzyko, że staniesz się osobą współuzależnioną, dlatego też odesłanie takiej osoby do profesjonalisty jest najbardziej bezpieczną opcją. Do tego, żeby coś mogło się zmienić, osoba z problemem musi znaleźć w sobie chęć i motywację do zmiany. Tylko i aż.
Teraz można się zastanowić: czy fakt, że ktoś nie uprawia aktywności fizycznej przez 30 minut dziennie, nie powoduje, że szkodzi swojemu zdrowiu? Tu rzecz ma się nieco inaczej, ponieważ skutki długofalowe punktujemy inaczej. Tutaj jesteś z odpowiedzialności zwolniony, ale nie zaszkodzi udzielić komuś informacji na temat skutków jego działań. A nóż widelec ktoś akurat uświadomi sobie, że popełniał błąd, a wtedy mamy co? Pierwszy krok do zmiany.
Ja się nauczyłam, że świata nie zmienię i że najbezpieczniej jest powiedzieć: stary, masz problem z X. Dobrze by Ci zrobiła terapia. Pierwszym krokiem do zmiany jest uświadomienie sobie swojego problemu. Takie zarzucone ziarenko powoduje, że ktoś zyskuje coś cennego: możliwość wyboru. I wiadomo: nie każdy znajdzie w sobie siłę i odwagę do zmiany, ale może dla tej jednej osoby na sto zwyczajnie warto.
Z miłością i z podziękowaniem dla przyjaciół,
Weronika Szafran