Przez całe życie miałam poczucie, że jestem nikim, marząc o staniu się kimś wielkim. Dzisiaj wciąż mam to poczucie z tą różnicą, że z pokorą akceptuję swoją małość.
Tuż przed tym jak zdecydowałam się na dużą zmianę w moim życiu, miałam krótkie, acz niezwykłe doświadczenie. Kiedy na chwilę weszłam do swojego małego, zastawionego po brzegi rzeczami pokoju, który wkrótce miałam opuścić, o czym jeszcze nie wiedziałam, zrobiłam pokłon i w tym momencie, mając zaszklone oczy pomyślałam „Jestem nikim.” Po chwili, kiedy wciąż trwałam w pokłonie z twarzą tuż przy ziemi, kiedy krople łez kapały na podłogę, dotarła do mnie kolejna wiadomość: „Jednocześnie jestem wszystkim”. Dzisiaj, jakieś 10 miesięcy później, podczas czytania krótkiej, ale niezwykle ważnej książki „Nowe rozmowy z mędrcem”, czytam dokładnie to samo. „Jestem nikim”. Chodzi o to, że znaczenie ma tylko „Jestem”, które jest wyrazem nas samych. Jest ono naszą przestrzenią do nurkowania w rzeczywistości i tworzeniem pola do działania. A jednocześnie jestem wszystkim, bo stapiam się ze wszystkim co istnieje. Bo jestem połączona z każdym bytem. Bo nie ma różnicy między Tobą a mną. Między mną a drzewem. Bo Ty zmieniasz się, kiedy ja się zmieniam. Bo Ty istniejesz tak samo jak ja istnieję.
Zadajmy sobie pytanie. Czy jeśli wszystko jest jedynie wytworem naszego umysłu, a istotą jest czystość bycia, to czy kreowanie światów przez artystę jest wynikiem jego świadomości odnośnie tego, że rzeczywistość jest podatna na zniekształcenia i można nad nią w ten sposób panować i kreować wedle własnego uznania, czy jednak jest odchodzeniem od czystości i nadawania znaczeń temu co nas otacza? Serce mówi mi, że jedno i drugie jest prawdziwe. Że możliwość obserwowania wykreowanego świata przez odbiorcę, wzbudza w nim uważność względem tego, co go otacza. Zupełnie tak, jak powrót z podróży powoduje, że dostrzegamy detale naszej codzienności i bardziej ją doceniamy. Otrzymujemy możliwość dostrzeżenia piękna w wyniku zdobycia punktów odniesienia. To proces sprzyjający uważności, który rodzi się z wolności twórcy, który to oddaje siebie jako istotę, która jest i która wyraża siebie w pełnej wolności. Taka osoba jest wyzwolona z wpływów otoczenia, ale nierzadko ponosi konsekwencje tego wyłamania się ze społeczeństwa. Widzę to jako wewnętrzną niezgodę na przyklaskiwanie zniekształceniom, którym wielu ludzi ulega, co wiąże się niestety z ryzykiem padnięcia ofiarą ostracyzmu społecznego. Trochę jakby bycie wolnym wśród zniewolonych wiązało się z odpieraniem prób zniewolenia. Różnica jest jednak taka, że jedni są zniewoleni od wewnątrz, sami przez siebie, a drudzy są poddawani próbom zniewolenia z zewnątrz, przez tych, którzy dbają o własne zniewolenie.
Jestem nikim, a jednocześnie jestem wszystkim. I nie przestaje mnie fascynować, że to wszystko jest tak łatwe i tak trudne zarazem. Proces poszukiwań, tak naprawdę oddala nas od siebie samych. Dlaczego tak twierdzę? Bo gdybyś prawdziwie chciał znaleźć, znalazłbyś bez problemu. Bo tak naprawdę, żadne poszukiwania nie są potrzebne. Jedyne co by trzeba było zrobić to zrezygnować z tego, czym zwykłeś przykrywać to, co w Tobie prawdziwe. Pytanie tylko: czy chcesz? Czy jesteś gotów?
Zdjęcie to autoportret zrobiony kilka dni temu w przestrzeni, którą zwykłam nazywać domem swojej duszy.